W nocy poznaliśmy paczkę danych inflacyjnych z Japonii, kraju, który od wielu lat nie potrafi ustabilizować trwałej i pożądanej stopy inflacji. Niemniej jednak ostatnim czasem zrobiło się cicho o potencjalnych dalszych ruchach ze strony Banku Japonii. Złożyły się na to dwa czynniki. Ostatnia zmiana polityki na rzecz kontroli krzywej rentowności oraz silna deprecjacja jena względem dolara, która zdejmuje presję z japońskich władz monetarnych odnośnie do wpływu efektu pass-through kursu walutowego na inflację.
Sprawdź: Rynek nie boi się Trumpa. Złoto w opałach a minutki FED
Wracając do danych makro z minionej sesji okazały się one całkiem przyzwoite. Przede wszystkim na uwagę zasługuje jeden odczyt, inflacja CPI dla okręgu Tokio. Jest to o tyle ważna figura, gdyż pokazuje ona dynamikę cen z wyprzedzeniem (dzisiejsze dane za listopad, podczas dla kraju otrzymaliśmy wartość za październik).
Już na pierwszy rzut oka widać, że wskaźnik CPI dla Tokio odbiega mocno od norm. Należy jednak przypuszczać, że jest to efekt przede wszystkim cen paliw i żywności, gdyż miara inflacji bazowej pozostała w ujemnym terytorium. Trzeba zauważyć, że ogólnokrajowy wskaźnik CPI dla całej Japonii również wzrósł i to nawet mocniej, bo o 0,6pp. Tak czy inaczej na tej płaszczyźnie można snuć wnioski, iż lepsze odczyty szerokiego CPI (mimo, że w dużej mierze wywołane zmianami cen paliw i żywności) wraz z ostatnim globalnym odbiciem rynkowych oczekiwań inflacyjnych mogą zwiastować na poprawę sytuacji w Kraju Kwitnącej Wiśni, przynajmniej na jakiś czas.
Jeśli spojrzymy zaś na wykres obydwu mierników inflacyjnych zauważymy, że tak silny zwrot miał miejsce w ostatnim czasie dwukrotnie. Na początku 2014 był on co prawda wywołany podwyżką VAT (efekt ten zniknął po roku, wraz ze zniknięciem efektu bazy). Niemniej jeszcze w roku 2013 również doświadczyliśmy trendu wzrostowego, być może to pochopna decyzja o podwyżce podatku od sprzedaży sprawiła, że trend ponownie powrócił “pod kreskę”.
Zobacz: Rynek nieruchomości w USA na poziomie z 2007 roku
Obecnie wychodzimy “nad kreskę” po raz pierwszy od początku tego roku. W tym miejscu warto wspomnieć, że BoJ wraz z rządem mimo tego, iż chce podnieść płace w gospodarce napotyka na problemy natury systemowej, niemniej efekt jest odwrotny, a ludzie pracują coraz mniej. Skąd to wynika? Ponad 75% osób na niepełnym etacie w Japonii to kobiety. Te zaś, który wyszły za mąż mają prawo do benefitów podatkowych, opieki społecznej czy bonusów emerytalnych pod warunkiem, że ich roczne wynagrodzenie nie przekroczy ustalonego progu. Tym samym, jeśli zbliżają się oni do tej granicy, logicznym ruchem jest ograniczenie czasu pracy, w ten sposób obniżając presję na wzrost wynagrodzeń.
Jeśli chodzi o sytuację na USDJPY, to na interwale dziennym dotarliśmy do poważnego oporu w postaci konfluencji zniesień Fibonacciego oraz lokalnej strefy podażowej w rejonie 114. Na ten moment rynek respektuje ten pułap, wyrysowując świeczkę typu odwrócony młot.
Warto również spojrzeć na wykres tygodniowy zważywszy na to, że zbliżamy się do jego końca. Tutaj również sytuacja może w końcu zacząć sprzyjać niedźwiedziom. Rynek dotarł do 80-okresowej średniej kroczącej. To właśnie przełamanie tejże linii było motorem napędowym dla wyprzedaży USDJPY na początku roku. Jeśli do końca dzisiejszej sesji nie przełamiemy okolic 114, wówczas przyszły tydzień może doświadczyć korektę.
Summa summarum presja na spadki USDJPY rośnie. Spodziewam się, ze niebawem ujrzymy większej korekty, zważywszy na silne wykupienie i ujętą w cenę podwyżkę stóp przez FED. Jeśli chodzi o FED wiele może zależeć od ścieżki podwyżek wytyczonej przez władze na kolejny rok w korelacji do tego, co obecnie oczekuje rynek na rynku stopy procentowej (krzywe OIS). Na analizę tej kwestii przyjdzie jeszcze czas przed grudniowym posiedzeniem Rezerwy Federalnej.