Nowe szczyty na Wall Street stały się faktem, tymczasem dane makro z amerykańskiego gospodarki tylko napędzają ten trend. Chyba już nikt nie ma wątpliwości co do grudniowej podwyżki kosztu pieniądza w USA. Warto dodać, że rynek wycenia ten ruch już w 100%. Dlatego też nie należy oczekiwać większego umocnienia się dolara z powodu samego ruchu FED za kilka tygodni. Aczkolwiek kluczowa będzie ścieżka i perspektywa podwyżek na kolejny rok.
Zobacz: Deal przed Wiedniem? Goldman zaczyna wierzyć w surowce
Tymczasem wczoraj poznaliśmy kolejną świetną paczkę danych z rynku nieruchomości USA – sprzedaż domów na rynku wtórnym. Figura ta wzrosła 2% do poziomu 5,6 mln. Sprzedaż domów zwiększyła się 0,5% w ujęciu rocznym, z kolei mediana ceny wzrosła 6% również w ujęciu rocznym.
Lepszego odczytu należy upatrywać w kilku czynnikach. Po pierwsze stabilne zatrudnienie, które jest lwią częścią odpowiadającą za decyzje dotyczące zakupu nieruchomości. Po drugie wzrost dochodów oraz lepsza struktura finansów gospodarstw domowych. Czynniki te bez wątpienia wspierają popyt na rynku wtórnym. Z drugiej strony ograniczona podaż na tym rynku wspiera ceny nieruchomości.
[EDUKACJA]: Opracowanie planu i strategii gry (cz.II)
Z drugiej strony większe wzrosty mogą być trudne w po tym jak stopy oprocentowań kredytów hipotecznych mocno wzrosły po spekulacjach, iż prezydent elekt Trump będzie prowadził pro-inflacyjną politykę. Wyższy koszt pożyczki może zniechęcić kupujących na rynku pierwotnym, którzy już wcześniej mogli mieć problemy z kwalifikowaniem się do uzyskania pożyczki.
Biorąc pod uwagę skok w koszcie finansowania kredytu hipotecznego można spodziewać się, że w kolejnych miesiącach zobaczymy mniejszą liczbę wniosków o kredyty tego rodzaju, co powinno przełożyć się także na pewien zastój w sprzedaży. Niemniej jednak porównując sytuację obecną z tym, co działo się w okresie bańki na rynku nieruchomości w USA przed prawie 10-oma laty możemy wysnuć jeden wniosek.
Pobierz: Raport surowcowy – Pszenica (ponowne odbicie)
Już na pierwszy rzut oka widać, że biała linia znajduje się zdecydowanie niżej niż w latach 2007/2008. Oznacza to, że średnie 30-letnie oprocentowanie kredytu hipotecznego znajduje się obecnie na zdecydowanie niższym poziomie (dzisiejsze dane pokazały co prawda wzrost nad 4%, lecz nie zmienia to faktu, że do pułapów sprzed dekady jeszcze daleka droga). Tym samym, nawet biorąc pod uwagę fakt, że koszty te będą rosły w miarę pro-inflacyjnych zamiarów Trumpa i podwyżek stóp przez FED, możemy zakładać, że nie ujrzymy tak drastycznego spadku sprzedaży nieruchomości, jaki wystąpił w roku 2007, 2009 czy 2010. Jest to kolejnym argumentem dla Rezerwy Federalnej za podnoszeniem stóp. Widać jasno, że historycznie poziom ich odbiega znacząco od średniej z ostatniej dekady.
Konkluzją jest to, że amerykański dolar powinien dobrze prosperować w kolejnych miesiącach, zważywszy na dane makro i przestrzeń do podwyżek jaką ma FED. Z drugiej strony, jeśli poprawiająca się perspektywa inflacyjna będzie trwała na całym świecie, wówczas możemy ujrzeć więcej ciekawych okazji w grupie walut G10. Aczkolwiek mam wątpliwości, czy Trump będzie tak mocny w czynach jak w słowach, realizując swoje populistyczne plany nakręcające dynamikę cen.