Choć ogólnie rzecz biorąc wstępne indeksy PMI dla przemysłu z Francji, Niemiec i całej strefy euro wypadły względnie korzystnie (poprawa w stosunku do maja), to ogólny wydźwięk uległ niewielkiej zmianie. Niemniej jednak póki co możemy być spokojni odnośnie do faktu, że nie powinno nas czekać nagłe spowolnienie wzrostu gospodarczego na starym kontynencie. Z drugiej strony brać trzeba pod uwagę ryzyka związane z ograniczeniami w handlu międzynarodowym (cła), które powoli zaczynają doskwierać europejskim przedsiębiorcom. Tak czy inaczej lipcowe odczyty PMI nie zmieniają poglądu, iż szczyt cyklu koniunkturalnego jest już za nami, a w kolejnych kwartałach powinno następować systematyczne schładzanie koniunktury.
Kluczowe fakty po danych makroekonomicznych z Polski
Warto wspomnieć, że choć indeksy przemysłowe odnotowały wyraźniejszą poprawę w stosunku do czerwca, to z zupełnie inną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku sektora usługowego. Niemniej jednak należy pamiętać, że w poprzednich miesiącach to właśnie przemysłowe indeksy zyskiwały dużo mocniej, zatem naturalną koleją rzeczy jest korekta tychże wartości (managerowie nie mogą w nieskończoność oczekiwać poprawy w różnych kategoriach). Analizując szczegółowo indeks dla strefy euro można wskazać na fakt, że trzeci kwartał nie zaczął się specjalnie optymistycznie (łączny PMI osiągnął swoje 2-miesięczne minimum na poziomie 54,3 co oznaczało spadek z 54,9). Na uwagę zasługują również poszczególne subindeksy. Między innymi, firmy przemysłowe zgłaszały wyraźne spadki nowych zamówień, w rezultacie napływ nowych zleceń był w lipcu najniższy od blisko dwóch lat, podczas gdy sektor usługowy zanotował najniższy wzrost zamówień od półtora roku. Można podejrzewać tym samym pewne kłopoty po stronie popytowej, po części po stronie popytu zewnętrznego, gdzie powoli daje o sobie znać wątek wojen handlowych.
W rezultacie, portfel zamówień oczekujących wzrósł w lipcu w wolniejszym tempie, co teoretycznie stanowi znak ostrzegawczy dla trendów w zatrudnieniu. Niemniej jednak póki co firmy nie decydowały się na większe redukcje siły roboczej. Może to sugerować, że na razie większość przedsiębiorstw wciąż oczekuje poprawy perspektywy popytowej traktując obecne spowolnienie jako tymczasowe. Z drugiej strony firmy decydowały się na ograniczanie produkcji, co zostało odzwierciedlone w spadku dynamiki zapotrzebowania na czynniki produkcji do najniższego poziomu od 22 miesięcy.
Chiński juan ponownie na celowniku spekulantów
Z punktu widzenia perspektywy inflacyjnej lipcowe dane wiele nie wniosły. Choć presje cenowe nieco zelżały, to wciąż pozostały na podwyższonych poziomach. Liczne przedsiębiorstwa zgłaszały stale rosnące ceny paliw i innych środków niezbędnych w procesie produkcji takie jak stal (obwiniano za to politykę handlową prowadzoną przez USA i Chiny). Ponadto cześć krajów wskazywało na rosnącą presję płacową. Warto również wskazać, że część firm odnotowała wydłużenie czasu dostaw głównie z Chin. Z kolei średnie ceny pobierane przez firmy zarówno w sektorze przemysłowym jak i usługowym wzrosły po raz kolejny pokazując, że przedsiębiorstw starają się przerzucać rosnące koszty produkcji na finalnych odbiorców. Podsumowując, choć wzrost gospodarczy na starym kontynencie powinien w kolejnych kwartałach zwalniać, to póki co nie wydaje się, że możemy mieć do czynienia z jakimś agresywnym hamowaniem. Z punktu widzenia kuru euro lipcowe dane o PMI niewiele zmieniły poza tym, że utwierdziły nas w przekonaniu, iż firmy w dalszym ciągu usiłują przekierowywać zwyżkę kosztów operacyjnych na swoich klientów, co stanowi wyraźnie proinflacyjny zwiastun.
W ostatniej analizie przedstawiałem swój pogląd dotyczący indeksu dolara, z kolei dzisiaj spójrzmy na rynek głównej pary walutowej, która w ostatnim czasie utknęła poniżej zniesienia 38,2% fali spadkowej zapoczątkowanej w połowie 2014 roku. Obecnie najbliższym oporem jest pułap zlokalizowany na 1,1850. Z kolei krytycznym wsparcie pozostaje niezmiennie strefa w rejonie 1,1450. W horyzoncie kolejnych miesięcy wciąż uważam, że notowania wspólnej waluty powinny wyraźniej zyskać na sile, między innymi względem istotnie przewartościowanego dolara.