Tak jak się można było spodziewać, brytyjska Izba Gmin zagłosowała wczoraj przeciwko porozumieniu wypracowanego przez premier Theresę May z Brukselą. Niemniej jednak już sama skala porażki (432 do 202) robi wrażenie i mówi wiele o różnicach występujących między ideami premier Wielkiej Brytanii, wraz z częścią Partii Konserwatywnej, a pozostałymi członkami parlamentu. Choć oficjalny termin wyjścia Brytyjczyków ze wspólnoty europejskiej upływa z dniem 29 marca to wydaje się, że jest to tylko symboliczna data i nie będzie miała wiele wspólnego z rzeczywistością. Z punktu widzenia gospodarczego taka sytuacja zdaje się najgorszym scenariuszem, gdyż przedłuża obecny okres jakże często ostatnio cytowanej niepewności. Niemniej niepewność ta ma już swoje namacalne konsekwencje gospodarcze w postaci relatywnie niskiego wzrostu gospodarczego czy słabości brytyjskiej waluty.
Polityka fiskalna Włoch i Francji ciężarem dla euro
W odpowiedzi na wynik wczorajszego głosowania lider Partii Pracy Jeremy Corbyn zwołał na dzisiaj głosowanie wotum nieufności dla premier Theresy May, które jednak nie miało szans większego powodzenia (325 do 306), gdyż jeszcze wczoraj północnoirlandzkie ugrupowanie DUP zadeklarowało poparcie dla brytyjskiej premier. Faktycznie, May przetrwała, niemniej jednak nie zmieniło to absolutnie niczego w kontekście wypracowania przyszłej umowy rozwodowej. Właściwie można by rzec, że chodzi o umowę, która odpowiadałaby większości członków Izby Gmin. Choć główną kością niezgody jest tzw. backstop, czyli wątek dotyczący granicy między Republiką Irlandii, a Irlandią Północną wydaje się, że najlepszą opcją gospodarczą byłoby całkowite porzucenie idei wyjścia z UE. Taka opcja stała się możliwa w grudniu, kiedy to Europejski Trybunał Sprawiedliwości osądził, że Wielka Brytania może zrezygnować z Brexitu bez konieczności otrzymania zgody ze strony państw członkowskich. Na podjęcie tejże decyzji ma czas do 29 marca lub do dnia, do kiedy zostanie przedłużony ostateczny termin rozpoczęcia okresu przejściowego. Aczkolwiek jest to bardzo mało prawdopodobna opcja.
Czego należy się spodziewać w najbliższym czasie? Przetrwanie May na stanowisku premier oznacza, że do poniedziałku zaprezentuje ona inny plan wyjścia z UE, który przedłoży jednak do tego samego parlamentu. Tym samym szanse na jego przegłosowanie będą ponownie bardzo nikłe. Przypomnijmy, że premier May chce zrealizować postulaty Brytyjczyków, którzy w czerwcu 2016 roku, niewielką większością, opowiedzieli się za opuszczeniem wspólnoty. Jeśli do 29 marca Wielka Brytania i UE nie dojdą do porozumienia ws. przedłużenia okresu negocjacyjnego, a brytyjski parlament będzie wciąż odrzucał aktualnie wypracowane porozumienie, wówczas czeka nas realizacja tzw. hard Brexit, czyli wyjście z UE bez żadnego porozumienia. W moim przekonaniu taki scenariusz jest raczej mało prawdopodobny, a ostatnie głosy płynące od europejskich liderów sugerują, że UE może przystać na przesunięcie ostatecznego terminu wyjścia Wielkiej Brytanii ze wspólnoty (poza 29 marca). Opcjom pod tytułem nowe wybory lub rozpisanie drugiego referendum nie przypisuję obecnie dużego prawdopodobieństwa. Pójście do urn po raz drugi będzie loterią i równie dobrze sfrustrowani Brytyjczycy mogą raz jeszcze zagłosować za wyjściem z UE. Nie uważam też, że May sama zrezygnuje ze stanowiska, gdyż w ostatnich miesiącach miała już ku temu istotne powody, mimo to pozostała.
Co to wszystko oznacza do funta? Na rynku coraz więcej jest głosów, że to już czas do kupna brytyjskiej waluty, gdyż prędzej czy później Wielka Brytania zdoła wypracować umowę rozwodową, która zostanie w końcu zaakceptowana przez parlament. Choć w dalszym ciągu w temacie tym mamy więcej znaków zapytania niż odpowiedzi, moim zdaniem przestrzeń do deprecjacji funta z obecnych poziomów jest niebotycznie mniejsza, aniżeli potencjał wzrostowy. Samo przystanie UE na przedłużenie okresu negocjacyjnego powinno być pozytywne dla GBP. Z fundamentalnego punktu widzenia należy dodać, że funt znalazł się w grudniu w gronie trzech najbardziej niedowartościowanych walut w koszyku G10 (ok. 12%). Niedowartościowanie to mierzone jest liczbą odchyleń standardowych od 20-letniej średniej, a uwaga skupiona jest na indeksie GBP REER, czyli kurs waluty biorący pod uwagę udział w handlu z poszczególnymi krajami oraz inflację. W zestawieniu tym najbardziej przewartościowany pozostaje amerykański dolar, który to pod wpływem zbliżania się do końca zacieśniania monetarnego w USA powinien zacząć tracić na wartości kosztem takich walut jak między innymi funt.
Na koniec dodam, że w mojej ocenie spadek notowań GBPUSD poniżej po-referendalnych minimów tj. 1,21 jest niezwykle mało prawdopodobny. Wcześniej dość znaczącym poziomem jest również 1,2480. Jeśli wspomniany wyżej stopień niedowartościowania indeksu GBP REER miałby się całkowicie skorygować, oznaczałoby to powrót pary GBPUSD do rejonu 1,43. W horyzoncie kolejnych dwóch lat wydaje się to scenariusz realny, choć mocno zależny od wydarzeń ws. Brexitu. W średnim okresie trudnym poziomem technicznym będzie 1,33.