Gospodarka Chin i globalna wyprzedaż. Czy wrzesień w ogóle jest możliwy?

wpis w: Bez kategorii | 0

Mimo trwającego okresu wakacyjnego inwestorzy na brak zmienności, zwłaszcza w sierpniu, narzekać nie mogą. Cała masa wydarzeń, która do tej pory miała miejsce, może przyprawić o nie mały zawrót głowy. Rynek natomiast wszystko widzi i na bieżąco dyskontuje. Oczywiście tematem numer jeden (przynajmniej planowanym) nadchodzących tygodni jest wrześniowe posiedzenie Rezerwy Federalnej. Jeszcze kilka tygodni temu rynkowe szanse (oparte o kontrakty na stopę funduszy federalnych) wrześniowej podwyżki stóp plasowały się mniej więcej w rejonie 50%, dzisiaj jest to zaledwie 28%. Nawet w stosunku do grudnia prawdopodobieństwo podwyżki wynosi mniej niż 50%. Głównym winowajcom całego zawirowania, jakie obserwujemy od początku miesiąca, są Chiny. Niemniej jednak to nie PBoC i dewaluacja renminbi była zapalnikiem globalnej wyprzedaży, a sami inwestorzy, którzy masowo zaczęli wycofywać kapitał z chińskiego rynku kapitałowego. Pomimo różnych działań ze strony chińskich władz (wskazanie specjalnych funduszy do wzmożonego zakupu akcji, zakaz sprzedaży akcji, zamrożenie IPO), które miały zniwelować rozmiary wyprzedaży, do dnia dzisiejszego szanghajski indeks stracił wszystko, co zyskał w ciągu tego roku. Skąd jednak wynika reakcja globalnych rynków akcji na chińską wyprzedaż, skoro tamtejszy rynek jest generalnie zamknięty na zagraniczny kapitał? Nie od dziś wiadomo, że Chiny są głównym rynkiem zbytu dla największych przedsiębiorstw na świecie, które stanowią istotne składowe rodzimych indeksów giełdowych. Tacy giganci jak Apple, Microsoft czy BMW gro swojej sprzedaży uzależniają od chińskiego popytu. Tym samym nie dziwi reakcja inwestorów, którzy w obawie o pogarszające się wyniki finansowe, redukują swoje zaangażowanie w dane instrumenty. Obawy niemalże całego świata (z wyjątkiem samego zainteresowanego, czyli władz Chin, które jeszcze dzisiaj po sesji azjatyckiej twierdziły, że oczekują stabilnego wzrostu w drugiej połowie roku) dotyczące dynamiki dalszego wzrostu jednego z  największych importerów globu, kładą presję na indeksy giełdowe. Kolejnym ciosem dla globalnego rynku akcji, amerykańskiego dolara, surowców i walut EM była trzykrotna dewaluacja renminbi przez Ludowy Bank Chin, poprzedzona kiepskimi danymi o bilansie handlowym. Biorąc pod uwagę, że Chiny są największym eksporterem na świecie, stwarza to globalną presję deflacyjną, poprzez spadające ceny importu z punktu widzenia zagranicy. Nie dziwi więc, że najbardziej cenionym aktywem ostatnich tygodni stały się obligacje, w tym amerykańskie 10-latki, które z rentownością poniżej 2% znacząco zmniejszają oczekiwania inwestorów, w stosunku do tempa zacieśniania polityki pieniężnej, co też wywołuje trwającą deprecjację USD.

Ponadto dewaluacja juana była odebrana przez azjatyckie gospodarki jako znak rozpoczęcia stricte wojny walutowej. Jedną z pierwszych odpowiedzi na ruch PBoC, w obawie o spadek konkurencyjności eksportu, było uwolnienie kursu kazachskiego tenge w ubiegłym tygodniu. Ruch ten spowodował natychmiastową wyprzedaż tejże waluty. W relacji do USD tenge stracił 28%. Problem spowolnienia chińskiej gospodarki to również kłopoty największych firm z branży surowcowej, które tną wydatki inwestycyjne (CAPEX), czym wywołują coraz większą wyprzedaż ropy naftowej (choć w tym przypadku działają jeszcze inne czynniki), miedzi a przez to samych indeksów. Choć Chiny wciąż dysponują dość szerokim arsenałem instrumentów polityki pieniężnej (m.in. dalsze cięcia stopy rezerw obowiązkowych), to na ten moment inwestorzy nie bardzo wierzą w intencje PBoC. Jednym z ruchów, jakie wykonały ostatnio chińskie władze, w ramach kolejnego etapu pobudzania wzrostu jest akceptacja nieruchomości i gruntów jako zabezpieczenie pożyczek dla farmerów. Z drugiej strony wracając do PBoC, instytucja ta ma raczej mierne zaufanie, biorąc pod uwagę fakt, iż po pierwszej dewaluacji RMB mówiono o “jednorazowym ruchu”. Póki co jednak realnych zdarzeń potencjalnego spowolnienia nie widać. Takowe mogłyby nastąpić w postaci bankructw deweloperów czy banków, poprzez spadek popytu na nieruchomości. Warto sobie przypomnieć, że mniej więcej rok temu Chińczycy mieli możliwość zaciągania wręcz irracjonalnych kredytów hipotecznych, które w dłuższej perspektywie muszą działać destrukcyjnie na chiński rynek nieruchomości. FED nie wybrał sobie bynajmniej najlepszego momentu na podwyżkę stóp procentowych. Takowy ruch powodowałby, iż dysproporcja między kursem dolara a renminbi jeszcze mocniej by wzrosła. Z drugiej strony należy zauważyć, że amerykański udział eksportu w PKB to tylko 13%. Poza tym najniższe ceny ropy naftowej od 6 lat powinny stymulować popyt konsumpcyjny w USA, które są importerem netto surowca (podobnie jak Chiny). Do tego, wskazywany przez samych członków FOMC, zbyt długi okres zerowych stóp procentowych również może przemawiać za podwyżką stóp. Jednak skoro FED mógł czekać tyle lat, to co stoi na przeszkodzie by nie zaczekać jeszcze kilka miesięcy? Screen Shot 08-24-15 at 12.59 PM Tym bardziej, że przypatrując się kontraktom FRA na stopę procentową nie ma najmniejszych wątpliwości, co do decyzji FED. Rynek na dzień dzisiejszy wycenia w pełni pierwszą podwyżkę stóp dopiero za 5 miesięcy, a to definitywnie przekreśla możliwość ruchu jeszcze w tym roku. Warto również zwrócić uwagę na rosnącą rozbieżność między krzywą FRA sprzed dwóch tygodni, w opozycji do dzisiejszych stawek. Możemy zauważyć, iż na długim końcu krótkoterminowych stóp odnotowaliśmy bardziej dynamiczny spadek, co ma również swoje podłoże w ostatnich silnych wzrostach cen obligacji. Z punktu widzenia polityki pieniężnej, oznacza to malejące oczekiwania co do tempa podwyżek stóp. Obecnie rynkowe stopy drugiej podwyżki nie wyceniają do czerwca 2016! Reasumując, zawirowanie pochodzące z dalekiego wschodu w dużej mierze przyczynia się do skrajnie negatywnych nastrojów na globalnych rynku finansowym. Z drugiej strony to, że Chiny mają i mogą mieć coraz głębsze problemy z utrzymaniem tempa wzrostu z ostatnich lat nie było tajemnicą. Niemniej jednak, chyba mało kto dopuszczał takie myślenie. Obecnie rynek spodziewa się największej zmienności na indeksie SP500 od maja 2012 roku (na podstawie indeksu VIX). Trudno zatem oczekiwać, iż FED w takich okolicznościach zdecyduje się na ruch, który z pewnością nie pomógłby amerykańskiemu rynkowi kapitałowemu. Ostatnią deską ratunku dla dolarowych byków mogą być dane makro, które jednak musiałyby poprawić się nadspodziewanie znacząco, by przekonać największych gołębi FED, z prezes Yellen na czele. akademia baner pojedynczy wpis żółty

0 0 Głosy
Article Rating
Powiadom mnie
guest
0 komentarzy
Opinie w tekście
Pokaż wszystkie komentarze