W lipcu przemysłowy indeks PMI dla polskiego przemysłu odnotował pokaźny spadek w porównaniu z poprzednim miesiącem, osiągając najniższy poziom od jedenastu miesięcy. Choć ogólna poprawa kondycji sektora przemysłowego zwolniła, to publikacja Markit miała nad wyraz inflacyjny charakter. Nim przejdziemy do szczegółowej analizy danych warto zaznaczyć, że w analogicznym okresie indeks dla Węgier lekko wzrósł, zaś dla Czech mocno zniżkował, podczas gdy dane dla niemieckiego przemysłu wskazały na wyraźniejszą poprawę.
Lipcowy indeks PMI spadł do 52,9 wobec 54,2 punktów miesiąc wcześniej, sygnalizując dalsze narastanie presji inflacyjnych. Po pierwsze, spadków doświadczyliśmy w subindeksach produkcji oraz nowych zamówień w porównaniu do raportu czerwcowego, choć z drugiej strony subindeks zatrudnienia w lipcu pozostał powyżej swojego długoterminowego trendu. Informacja ta jest bardzo istotna, gdyż to właśnie w rynku pracy upatruje się obecnie największego ryzyka wzrostowego dla obecnej ścieżki inflacyjnej przyjętej przez NBP. Niemniej jednak pomimo dalszego zwiększania zatrudnienia, zaległości produkcyjne wzrosły już po raz szósty w tym roku, zaś czasy dostaw kolejny raz uległy wydłużeniu, sygnalizując pojawianie się wąskich gardeł w kanałach produkcyjnych. To, w połączeniu z rosnącymi cenami czynników produkcji sprawia, że presja kosztowa staje się coraz bardziej odczuwalna przez polskich przedsiębiorców.
Według badania Markit firmy z sektora raportowały w szczególności wyższe ceny stali, co w konsekwencji zaowocowało wzrostem cen wyjściowych o największej skali od marca 2011 roku. Ponadto, presja na wysoki stopień wykorzystania mocy produkcyjnych została utrzymana, co w teorii powinno przełożyć się albo na ich zwiększenie poprzez wzrost nakładów inwestycyjnych, albo na podniesienie cen celem ograniczenie popytu. Z drugiej strony należy jednak pamiętać, że według ostatniego badania NBP w budownictwie i usługach (sektory o najwyższym wykorzystania mocy wytwórczych) firmy preferują większą selekcję zleceń, aniżeli wprost podnoszenie mocy produkcyjnych. Inną kwestią pozostaje fakt, w jaki sposób firmy będą dokonywały tejże selekcji poprzez zlecanie prac na zewnątrz, skoro inne firmy w sektorze również mogą mieć problemy z brakiem wolnych mocy.
Krajobraz wzrostu gospodarczego w strefie euro po danych PMI
Reasumując, obraz polskiej gospodarki pozostaje wciąż bardzo klarowny i optymistyczny bez względu na lipcowe rozczarowanie PMI. Dynamika wzrostu gospodarczego, pomimo europejskiego spowolnienia, najpewniej pozostała w drugim kwartale w pobliżu 5% w ujęciu rocznym. Dane odnośnie do bilansu płatniczego nie sugerują póki co narastających nierównowag zewnętrznych, z kolei względnie ograniczona podaż długu powinna hamować potencjalne wzrosty rentowności polskich obligacji. W tym kontekście warto nadmienić, że wynika to z wciąż solidnej kondycji budżetu (państwa), który w czerwcu utrzymał nadwyżkę z maja w okolicy 9,6 mld złotych. Dane wskazały na wykonanie planu wydatkowego w 43,4%, zaś planu dochodowego w 51,2%. Jednocześnie roczna dynamika skumulowanych dochodów z tytułu podatku VAT wyniosła 4,5% co pokazuje, że pomimo wysokiej bazy statystycznej w dalszym ciągu udaje się poprawiać ściągalność tego rodzaju daniny (jeśli chodzi o tę dynamikę należy zauważyć, że od początku roku doświadczamy jej systematycznej poprawy).
W związku z powyższym w dalszym ciągu podtrzymuję, iż Rada Polityki Pieniężnej może być zmuszona do podniesienia stóp procentowych w ostatnim kwartale 2019 roku, jeśli tylko stale piętrząca się presja kosztowa zacznie w końcu przefiltrowywać się do inflacji bazowej. Powodów do realizacji takiego scenariusza z pewnością nie brakuje.