Wczoraj Ministerstwo Finansów przedstawiło szczegóły dotyczące projektu przyszłorocznego budżetu. Jak zwykle największą uwagę skupiają założenia w kwestii różnych wielkości makro, które mają istotny wpływ na wielkość szacowanych dochodów. Ogólnie rzecz biorąc wydaje się, że przyjęte wysokości wskaźników ekonomicznych są w dużej mierze wykonalne, choć są również optymistyczne warianty. Zacznijmy od przedstawienia kluczowych założeń.
Po pierwsze, realny wzrost gospodarczy wynieść ma w 2018 roku 3,8% co wydaje się jak najbardziej możliwym do osiągnięcia wynikiem. Jak argumentował w ostatniej analizie makro dotyczącej polskiej gospodarki spodziewam się, iż wzrost gospodarczy będzie w kolejnych kilku kwartałach mocniej wspierany przez inwestycje, przy czym konsumpcja powinna wykazywać ograniczą presję wzrostową w przyszłym roku. Mówiąc w skrócie, nie jest wykluczone, że szczyt koniunktury gospodarczej przypadnie na przełom 2017 i 2018 roku, kiedy to konsumpcja będzie jeszcze na względnie wysokim poziomie, zaś inwestycje mocniej dadzą o sobie znać.
Akcje Tauronu mocno zyskują. Poznaj kompleksowy research spółki!
Nieco mało realistycznym założeniem jest w mojej ocenie średnioroczna inflacja konsumencka na poziomie 2,3%. W tym roku poziom taki nie został osiągnięty ani razu, nie mówiąc już o średniorocznym poziomie. Co ciekawe, MF zakłada stopniowo rosnącą inflację w kierunku celu NBP (2,5%) w warunkach stabilizujących się cen surowców. O ile rzeczywiście większe zwyżki cen na rynkach towarowych (przede wszystkim ropy naftowej) wydają się na ten moment ograniczone, to dynamika cen na przyjętym pułapie wydaje się nieco optymistyczna, nawet biorąc pod uwagę rosnącą presję płacową. Niemniej trzeba pamiętać, że rządy mają tendencję do przeszacowywania wysokości inflacji, gdyż im wyższa inflacja, tym wyższe dochody, które mogą być wpisane do ustawy budżetowej. Poza tym inflacja jest zjawiskiem pozytywnym w przypadku dłużnika, do której to kategorii Polska wciąż się zalicza.
Będąc przy płacach należy wskazać, że rząd oczekuje ich dynamiki na poziomie 4,7% oraz 6,3% jeśli chodzi o roczny fundusz wynagrodzeń (średni wzrost dochodu wszystkich zatrudnionych). Mając na uwadze, że projekcja na 2017 rok zakłada wzrost nominalnych płac o 4,8% wydaje się, że w przyszłym rok impuls płacowy nie powinien być mniejszy. Nawet jeśli udział konsumpcji w kontrybucji PKB ulegnie zmniejszeniu (moje oczekiwania) w porównaniu do bieżącego roku, to wyższe inwestycje powinny zrekompensować to uszczuplenie. Z kolei efekt obniżenia wieku emerytalnego może także dać o sobie znać w pewnym stopniu (choć nie jest wykluczone, że będzie on dość stłumiony z uwagi na dobrą sytuację pracowników), ograniczając jeszcze bardziej siłę roboczą.
Przechodząc dalej, przyszłoroczny deficyt budżetowy wynieść ma nie więcej niż 41,5 mld PLN (choć w tym roku sytuacja okaże się prawdopodobnie znacznie lepsza, gdyż wobec spodziewanego deficytu na poziomie 60 mld PLN szacuje się, że może on wynieść nieco ponad 30 mld PLN), co stanowić ma 2,7% PKB (liczone według metodologii UE). Dochody budżetowe wynieść mają 355,7 mld PLN, zaś wydatki 397,2 mld PLN. Oznaczałoby to najniższy deficyt od 2012 roku oraz obniżenie o blisko 30% względem bieżącego roku. Warto zaznaczyć, że duży w tym udział mają mieć dochody z VAT, które mają wzrosnąć o 15% r/r, po części z racji lepszej sytuacji gospodarczej, ale i również jako efekt uszczelnienia systemu podatkowego. Dochody z PIT szacuje się, że wzrosną o 8%, zaś z CIT raptem o 1%.
Sprawdź Profesjonalny Research InsiderFX - Waluty, Surowce, Akcje
Mimo tego, że deficyt wartościowy ma być najniższy od 2012 roku, to odnosząc go do PKB będzie on wyższy (2,7%) aniżeli zakładało to kwietniowa projekcja (2,5%). Reasumując, założenia wzięte do przyszłorocznego budżetu wydają się całkiem realne, co mogłoby zakończyć się najniższym deficytem od 6 lat. Niemniej jednak nie należy popadać w euforię, bo do normalności, jaką powinny być nadwyżki budżetowe, sporo nam jeszcze brakuje. Niemniej w ostatnim czasie coraz częściej słyszy się o poprawiającej się sytuacji budżetowej jak choćby w Szwecji czy Nowej Zelandii, gdzie w kolejnych latach prognozowane są dodatnie salda budżetowe.