W najróżniejszych mediach pełno na temat francuskich wyborów, niemniej ja śmiem twierdzić, że dużo ważniejsze wybory będą miały miejsce dopiero w czerwcu, kiedy Francuzi będą wybierać skład Zgromadzenia Narodowego.
Wybory prezydenckie to dopiero początek
“Trójkolorowi” będą musieli iść do urn wyborczych aż czterokrotnie na przestrzeni niespełna dwóch miesięcy, dopiero wówczas będziemy wiedzieć więcej na temat faktycznej władzy francuskiej gospodarki. W klasycznym scenariuszu nowy prezydent zdobywa większość w Zgromadzeniu Narodowym (niższa izba francuskiego parlamentu), w przeciwnym razie stabilność polityczna będzie zależała od tego, kto będzie dzierżył większość oraz, w jaki sposób i czy w ogóle będzie możliwa wspólna praca.
Tym samym, aby zobaczyć jaką siłę będzie miał ostatecznie prezydent należy zaczekać do momentu zakończenia wyborów do Zgromadzenia Narodowego. Jeśli potrzebna będzie druga tura, wówczas wynik powinien być znany po 18 czerwca.
W jaki sposób jest wybierany prezydent?
Francja wybiera głowę państwa w pięcioletnich odstępach czasowych w bezpośrednich wyborach. Teoretycznie prezydenta możemy poznać już po pierwszej turze głosowania, niemniej praktyka pokazuje zupełnie inny obraz. W przeszłości bowiem jeszcze nigdy nie udało się wybrać prezydenta w pierwszej turze. Tym razem będzie na pewno tak samo.
Co zatem jeśli nie będzie zwycięscy w pierwszej turze? Do drugiej tury przejdzie dwójka kandydatów, którzy osiągnęli największą ilość głosów. Po dwóch tygodniach nowy przywódca już na pewno będzie wyłoniony. Zasada jest prosta: kandydat, który zdobędzie większą ilość głosów wygrywa.
May i UK – gra va banque czy przemyślany ruch?
Niemniej jednak należy przypomnieć, że nie jest takim oczywistym, że osoba, która wygrała pierwszą turę automatycznie powinna wygrać i drugą odsłonę głosowania. Liczy się tutaj w dużym stopniu jak rozłożą się głosy elektoratu głosującego na już niebiorących udziału kandydatów. Historia pokazuje, że 5 razy osoba, która wygrała pierwszą turę ostatecznie zostawała prezydentem. Jednakże trzykrotnie było inaczej i to przegrany z pierwszej rundy głosowania zasiadał na prezydenckim fotelu.
Dlaczego Zgromadzenie Narodowe jest tak ważne dla rynków?
Pozwolę postanowić tezę, że czerwcowe wybory do niższej izby parlamentu będą znacznie ważniejsze z punktu widzenia rynków finansowych. Zgromadzenie Narodowe liczy 577 posłów. Jasnym jest, że jeśli nowy prezydent ma większość, wówczas całkowita władza wykonawcza jest skoncentrowana (prezydent z mniejszymi możliwościami ma za sobą większość niższej izby parlamentu, która ma duże możliwości).
Niemniej w przypadku, kiedy to partia opozycyjna do nowego prezydenta osiągnie większość, wówczas współpraca może okazać się mniej bezproblemowa, co może oznacza kłopoty z forsowaniem pewnych reform, które są sprzeczne między obiema partiami. W przypadku braku większości prezydent będzie musiał takową stworzyć.
Należy widzieć, że niższa izba jest najsilniejszą częścią całego, dwuizbowego parlamentu. Między innymi to do niej należy ostatnie słowo w kwestii zatwierdzenia nowego budżetu, ma również możliwość obalić rząd wraz z wotum nieufności. Z kolei wspólnie z wyższą izbą (Senat) może także decydować o organizacji lub blokowaniu referendów.
Wybory we Francji i oczekiwana duża zmienność
Widać zatem jasno, że dopiero potencjalna spójność lub podział nowego prezydenta z większością parlamentarną ma kluczowe znaczenie dla powodzenia przyszłych reform, co z punktu widzenia rynków finansowych wydaje się mieć największe znaczenie.
Powyższa grafika świetnie pokazuje, dlaczego sam prezydent nie ma większego znaczenia. Cała polityka fiskalna, forsowanie ustaw znajduje się po stronie parlamentu. Parlament może nawet postawić prezydenta w stan oskarżenia. Z drugiej strony głowa państwa ma możliwość raz w roku rozwiązać Zgromadzenie Narodowe, lecz wyjątkową władze obejmuje tylko w nadzwyczajnych przypadkach (w praktyce bardzo rzadko).
Le Pen czyli fikcyjny postrach rynków
Nazwisko liderki Frontu Narodowego budzi największe emocje w mediach (w dalszej części krótka charakterystyka kandydatów). To między innymi ona mówi wprost, że chce wyprowadzić Francję ze strefy euro i powrócić do swojej waluty (frank). Obok Melenchona to zdecydowanie najmniej “rynkowa” kandydatka. W jej postulatach znajdziemy między innymi obniżenie wieku emerytalnego, co z pewnością nie okaże się korzystne w dłuższym horyzoncie czasowym.
Niemniej spoglądając dwa wykresy wyżej zobaczymy, że w chwili obecnej Front Narodowy ma zaledwie dwóch posłów. Co więcej, nawet jeśli Le Pen wygra to na ten moment brak wyraźnych sojuszników, którzy mogliby wesprzeć Front Narodowy swoją liczbą posłów w celu sformowania koalicji. Sprawa wygląda nieco bardziej korzystnie z punktu widzenia Macrona, który choć również prawdopodobnie nie uzyskałby większości w Zgromadzeniu Narodowym, to znacznie łatwiej byłoby mu zmontowanie koalicji z innymi partiami.
Le Pen chce organizacji referendum w kwestii opuszczenia strefy euro, zobaczmy jednak czy byłoby to możliwe. Konstytucja francuska wyraźnie wskazuje, że prezydent sam z siebie nie może zorganizować referendum. Potrzebuje on poparcia albo premiera, albo większości dwóch izb parlamentu. Historia wskazuje, że tylko raz w przeszłości taka sztuka się powiodła. Było to w roku 1962, kiedy ówczesny prezydent de Gaulle przy poparciu całego parlamentu zorganizował referendum w kwestii prezydenckiego systemu głosowania.
Sprawdź Profesjonalny Research InsiderFX
Reasumując, samo szerzenie populizmu i próby wyjścia ze wspólnoty to za mało. Bez wsparcia innych stron prezydent właściwie jest bezradny. To daje nieco wytchnienia i wskazuje, że ostateczny wynik wyborów we Francji będzie znany dopiero w drugiej połowie czerwca.
Francuski paradoks unijny
Grexit, Brexit, Italexit i wreszcie Frexit, tego typu słowa w ostatnich miesiącach przybrały na sile. To Wielka Brytania okazała się prekursorem w opuszczaniu wspólnoty (choć póki co tylko na papierze). Francja wydaje się również “odpowiednim” kandydatem, by opuścić szeregi UE.
Jak widać na grafice powyżej Francja w ogromnej większości uważa, że nie podąża w należytym kierunku. Warto wskazać, że odsetek osób, który tak uważa jest zdecydowanie większy niż w UK, gdzie ostatecznie zagłosowania za opuszczeniem UE.
Francja ma również jeden z najwyższych wskaźników braku zaufania do instytucji europejskich (tutaj Komisja Europejska). Wielka Brytania ma co prawda niewiele niższy wynik. Wszystko to sugeruje, że kraj ten powinien być jeszcze bardziej skory do tego, by opuścić szeregi unijne. Jednak nic z tych rzeczy, a przynajmniej tak pokazują sondaże.
Paradoksalnie do dwóch wcześniejszych grafik Francja opowiada się bardziej za wzmocnieniem siły UE, aniżeli za jej opuszczeniem. Dla przykładu UK stosunek osób chcących opuszczenia UE do tych optujących za wzmocnieniem wspólnoty wynosił ponad 6:1. Była to miażdżąca przewaga, dająca duże szanse na powodzenie w głosowaniu.
Francja jednak jest zupełnie innym przypadkiem. O ile nie jest do końca zadowolona z obecnego stanu, to ani myśli póki co o opuszczeniu UE. W obliczu takich nastrojów panujących we Francji ciężko wyobrazić sobie tzw. Frexit. Zatem ryzyko dla rynków finansowych jest na tej płaszczyźnie relatywnie niewielkie – przynajmniej na ten moment.
Najlepszym kandydatem Macron
Mając na uwadze, że to faktycznie parlament ma największą władzę, warto spojrzeć co takiego proponują poszczególni kandydaci i dlaczego tylko Macron wydaje się najlepszym “rynkowo” potencjalnym, przyszłym prezydentem.
Jak widać każdy kandydat ma coś “za uszami”. Na wstępie należy powiedzieć, że Hamon nie ma większych szans na drugą turę, więc nie skupiam się już na nim w dużym stopniu. Patrząc od góry mamy Le Pen, która jak pisałem otwarcie chce opuścić strefę euro. O ile sztuka ta nie będzie łatwa, by nie powiedzieć niemożliwa, o tyle może ona wskazywać zdecydowanie mniejsze chęci do współpracy z unijnymi przywódcami. Takie nastawienie z pewnością nie podoba się inwestorom, chcących kłaść kapitał we Francji.
Fillon, poza tym, że jego reputacja została nadszarpnięta z powodu afery korupcyjnej, jest on drugim po Macronie “dobrym” kandydatem. Niemniej perspektywa krótkoterminowego zwiększania deficytu budżetowego nie jest czymś korzystnym, zatem i tutaj reakcja rynku powinna być negatywna.
Macron to zdecydowanie “pupil finansjery”, poza tym że chce przestrzegać zasad maksymalnego deficytu na poziomie 3% PKB, to chce również wzmocnić członkostwo w strefie euro. Jest także otwarty na amerykańskich naukowców. Generalnie kandydat ten jest zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem. Ponadto, biorąc pod uwagę spore szanse na utworzenie większości (koalicyjnej) w Zgromadzeniu Narodowym wydaje się, że jest kandydatem mogącym zapewnić stabilizację polityczno-gospodarczą.
Melenchon może być śmiało porównywany z Le Pen. Wyśmiewa 3%-owy próg deficytowy, sugerując wprost jego łamanie. Poza tym grozi możliwością opuszczenia strefy euro, jeśli renegocjacje nie poszłyby po myśli Francuzów. Wybór między nim a Le Pen byłby najgorszym jaki mógłby spotkać wyborców.
Łeb w łeb przed pierwszą turą
Najgorszą rzeczą, jakiej nie znoszą rynki finansowe jest niepewność. Ta zaś w obliczu wyborów we Francji jest bardzo duża. Patrząc na najnowsze (zbiorcze) sondaże wciąż nie możemy być pewni, która dwójka znajdzie się w finałowej rozgrywce.
Wierząc sondażom (co, jak przeszłość pokazuje może być zwodnicze) to Le Pen i Macron powinni znaleźć się w drugiej turze, przy czym w niej Macron powinien bez problemu uporać się z liderką Frontu Narodowego. Byłby to najlepszy scenariusz z punktu widzenia rynków finansowych. Niemniej jednak cała czwórka ma wciąż realne szanse, zatem nie pozostaje nic innego, jak czekać na niedzielne exit polle.