O rynku złota piszę od dawna. Również od dawna skłaniałem się zdecydowanie ku wzrostom, aniżeli spadkom cen żółtego metalu. W okresie silnych zwyżek dolara z racji jastrzębich komentarzy ze strony oficjeli FED, notowania metalu zdecydowanie spadały, co było również uzasadnione dywergencją z rentownością 10-letnich obligacji Stanów Zjednoczonych, na co szczególnie zwracałem uwagę. Niemniej jednak wyraźna korekta na rynku amerykańskiej waluty, jaka nastąpiła w kolejnych dniach, doprowadziła do ponownego popytu na rynku złota.
Zobacz także: Inwestuj bez ryzyka. Otwórz konto i odbierz 30$ na start
Kiedy wszyscy nastawiali się już na czerwcowe posiedzenie Rezerwy Federalnej jako wydarzenie, które może przynieść drugą podwyżkę w tym cyklu monetarnym, wszystko prysnęło niczym bańka mydlana. Powodem jest oczywiście ostatni raport z rynku pracy i odradzające się w związku z tym obawy ze strony FED, m.in. Mester czy Yellen, które swoje wystąpienia miały w ostatnich dniach. Czy to może wspomóc złoto?
Zdecydowanie tak, ponadto należy pamiętać o ostatnich silnych przepływach kapitałowych w kierunku tego rynku. Zarówno ze strony dużych indywidualistów jak Soros (ograniczenie ekspozycji na amerykańskie akcje w celu nabycia ekspozycji na rynek złota), jak i funduszy ETF, które odpowiadały za silny popyt na metal w pierwszym kwartale tego roku.
No właśnie, w wykresie powyżej tkwi duży potencjał wzrostowy na rynku złota. Jaki jest najważniejszy wniosek z analizy tego wykresu? Po pierwsze aspekt, że wraz ze spadającymi cenami szlachetnego metalu fundusz SPDR mocno zwiększał udziały, co jest zdecydowanie byczym sygnałem. Dywergencja ta jest największa od początku 2015 roku. Z tego punktu widzenia cena uncji złota mogłaby wzrosnąć nawet w rejon 1360-1370$.
Zobacz także: Ciemna strona amerykańskiego rynku pracy
Ponadto należy zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestią. Przed miesiącem (dokładnie 5 maja) na podstawie tejże analizy sugerowałem wystąpienie możliwej korekty na rynku metalu, która rzeczywiście pojawiła się w kolejnych dniach. Wówczas pisałem:
Jest to oczywiście próba krótkoterminowego zagrania, która równie dobrze może zostać wykorzystana do zajęcia pozycji długiej po lepszej cenie, biorąc pod uwagę, iż pogląd na czynniki fundamentalne nie zmienił się według mnie i w średnim terminie cena złota wciąż ma przestrzeń do wzrostów.
Dokładnie tydzień później argument ten znalazł swoje potwierdzenie w najnowszym raporcie WGC, który pokazał skokowy przyrost popytu. Aktualnie rozbieżność ta została całkowicie domknięta, stąd presji spadkowej (ani wzrostowej) z tego punktu widzenia nie ma. Niemniej patrząc na poprzedni wykres wydaje się, że wzrosty są bardziej prawdopodobne. Nawiasem mówiąc, również ze strony indeksu dolara dostrzegamy potencjał wzrostowy dla złota.
Sytuacja techniczna także sprzyjać powinna wzrostom. Po piątkowej sesji, na której widzieliśmy potężną popytową świeczkę (silna podaż na dolarze), notowania złota zaczęły korygować ten ruch. Niemniej korekta ta okazała się bardzo płytka. Co więcej, na wczorajszej sesji przetestowaliśmy przełamane ponownie dolne ograniczenie kanału wzrostowego, gdzie wykreowała się formacja młota.
Biorąc pod uwagę, że rynek znajduje się we względnym technicznym zbilansowaniu (patrząc na oscylator RSI) sytuacja wydaje się ciekawa w kontekście kontynuacji rozpoczętego w piątek ruchu wzrostowego. Ponadto, brak szans ze strony FED na podwyżkę stóp w czerwcu i niewielkie szanse dokonanie podwyżki w okresie lata (następne posiedzenie z konferencją prasową będzie miało miejsce dopiero we wrześniu) powinny wspierać notowania szlachetnego metalu.
Zobacz także: FED a ropa. Co mówi nam analiza statystyczna?
Najbliższym technicznym oporem jest strefa podażowa na 1255$. Następnie celami dla byków powinien być okrągły pułap 1300$ (mocny opór) i 1320$ (ograniczenie kanału trendowego i zniesienie Fibonacciego ruchu spadkowego od maja 2013). Fundamentalnie wciąż sytuacja wygląda mocno, co wraz z powyższą analizą utwierdza mnie w przekonaniu o wzrostach cen instrumentu.