Kwiecień przyniósł pewien zwrot jeśli chodzi o dane makroekonomiczne w gospodarce amerykańskiej. Rozczarowanie nadeszło zarówno ze strony przemysłu jak i handlu detalicznego. Choć zbyt wcześnie by traktować te informacje jak wykładnię dla całego drugiego kwartału, to jednak kwestia nieustającego napięcia między Waszyngtonem a Pekinem sprawia, że słabość kwietniowa może przełożyć się na pozostałe miesiące trwającego kwartału. Co więcej, patrząc na pierwsze dane regionalne za maj okazuje się, że jest czego żałować, gdyż indeksy z Nowego Jorku jak i Filadelfii odbiły. Niemniej ruch ten nastąpił jeszcze przed zaognieniem konfliktu handlowego.
Z pozoru, pierwszy kwartał w amerykańskiej gospodarce okazał się bardzo mocny, z dynamiką kwartalnego PKB przekraczającą pułap 3% (w ujęciu zannualizowanym), niemniej jak to często bywa pozory mylą. Wzrost ten pochodził głównie ze strony zapasów oraz nadwyżki w bilansie handlowym – dwóch nietrwałych czynników. Wyjątkowo słabo wypadła konsumpcja prywatna, co wydaje się trochę kłócić z sytuacją na tamtejszym rynku pracy (pod tym względem bardzo istotna będzie struktura wzrostu w strefie euro, gdzie na pierwszy rzut oka doświadczyliśmy znacznej poprawy). Nowy kwartał nie rozpoczął się jednak spektakularnie, a sprzedaż detaliczna spadła w ujęciu miesięcznym o 0,2%. Głównym aspektem odpowiadającym za słabość była sprzedaż samochodów, niemniej i bez tej kategorii odnotowaliśmy miesięczny spadek sprzedaży. Należy jednak mieć na uwadze, że handel detaliczny stanowi niespełna połowę wydatków Amerykanów, stąd zdecydowanie zbyt wcześnie na wyciąganie daleko idących wniosków. Pełniejszy obraz nadejdzie właśnie po publikacji raportu odnośnie do zarobków i wydatków.
Kiepsko wypadła również produkcja przemysłowa, która w ubiegłym miesiącu odnotowała spadek 0,5% miesiąc do miesiąca. Był to najsłabszy wynik od połowy zeszłego roku, co zdaje się nieco korespondować ze słabością sektora w Europie. Z drugiej strony wynik ten mógł być oczekiwany na bazie regionalnych indeksów Fed, które w ubiegłym miesiącu odnotowały spadek. Jednakże już maj przyniósł ponownie zwrot, a pierwsze wskaźniki z Nowego Jorku oraz Filadelfii zaskoczyły pozytywnie. Gdyby nie wątek spięcia handlowego między USA a Chinami można by liczyć na poprawę nastrojów już w tym miesiącu, niemniej obecnie może być o to zdecydowanie trudniej.
Ekspansja fiskalna i nadwyżka budżetowa w Polsce?
Co więcej, dalsza eskalacja wojny handlowej na tym etapie może być szczególnie dotkliwa dla konsumentów w Stanach Zjednoczonych. Na powyższym wykresie można zauważyć, że zeszłoroczne cła objęły tylko marginalnie dobra konsumenckie, stąd efekt w postaci wyższej presji cenowej był naturalnie niższy. Teraz sytuacja ta może się zmienić, jeśli Donald Trump postanowi oclić pozostałą ilość dóbr importowanych z Państwa Środka o wartości około 325 mld dolarów rocznie. W takim scenariuszu można wyobrazić sobie impuls w kierunku wyższej inflacji oraz niższego wzrostu gospodarczego – niesprzyjająca mieszanka z punktu widzenia Rezerwy Federalnej. Z tego też powodu czynnik ten będzie stanowił ujemne ryzyko dla perspektywy światowej gospodarki w drugiej połowie roku. Jednocześnie rozpędzająca się wymiana ciosów między dwoma gospodarczymi mocarstwami będzie oddziaływać w kierunku wyższej inflacji na świecie.
Z kolei z polskiej gospodarki poznaliśmy w ostatnim czasie dane dotyczące wyższej niż oczekiwano dynamiki wzrostu cen. Wskaźnik CPI w kwietniu wyniósł 2,2% w ujęciu rocznym, zaś miara bazowa (po wyłączeniu cen żywności i paliw) wyniosła 1,7% – najwyższy pułap od końca 2012 roku. Co istotne, tym razem wyższa dynamika wzrostu cen ciągnięta jest w dużym stopniu przez ceny usług, które według metodologii Eurostatu wzrosły w kwietniu o 3,3% rok do roku, najmocniej od ponad sześciu lat. W związku z tym wkład cen usług do ogólnego wzrostu wskaźnika HICP w ubiegłym miesiącu wyniósł 1 punkt procentowy (nie licząc jednego takiego miesiąca w połowie 2017, takie wyniki widziane były ostatni raz w 2010 roku). Dlaczego ceny usług dają pełniejszy obraz procesów inflacyjnych w danej gospodarce w porównaniu z cenami towarów? Mianowicie, ceny usług mają sterowane są głównie przez czynniki endogeniczne w porównaniu z egzogenicznym charakterem w przypadku towarów. Stąd rosnąca dynamika cen usług sugeruje, że rośnie krajowa presja inflacyjna, a zatem ta część będąca pod oddziaływaniem polityki pieniężnej.
Oprócz wyższych cen usług mamy również trzy inne aspekty, które w horyzoncie kilku kolejnych miesięcy będą działać w kierunku wzrostu wskaźnika CPI powyżej 3% na początku przyszłego roku. Po pierwsze, wyższe ceny żywności. W kwietniu rzecz jasna najbardziej spektakularny wzrost zaliczyła wieprzowina, której cena wzrosła o 9,9% w ujęciu miesięcznym. Jest to odpowiedź na szalejący wirus afrykańskiego pomoru świń (ASF) w Azji (głównie Chiny, niemniej dotknięte zostały również inne liczące się gospodarki jak choćby Tajlandia). Patrząc na to, co dzieje się na światowych rynkach hurtowych, można oczekiwać kolejnych zwyżek cen wieprzowiny, a w ślad za tym drożeć mogą inne rodzaje mięsa jako skutek efektu substytucyjnego. Z drugiej strony obawy o znaczne wzrosty cen warzyw i niektórych owoców na ten moment wydają się przesadzone, a to wszystko rezultat ostatnich opadów deszczu, które zażegnały wizję suszy i jej reperkusji. Jeśli warunki atmosferyczne będą sprzyjające, wówczas owoce i warzywa z nowych zbiorów nie powinny być droższe w porównaniu do cen notowanych w ubiegłym roku. Tak czy inaczej spodziewam się wyższej ścieżki wzrostu cen żywności i napojów bezalkoholowych w porównaniu do wzorca sezonowego.
Po drugie, ostatnia decyzja sądu UE ws. zasadności blokowania przez KE implementacji podatku od przychodów sklepów wielkopowierzchniowych. W ubiegłym tygodniu uznano (wyrok nie jest prawomocny), iż decyzja KE dotycząca negacji tegoż podatku była niesłuszna, a to może dawać rządowi zielone światło do ponownego wdrożenia podatku wraz z początkiem 2020 roku (obecnie ustawa ta jest zamrożona do końca bieżącego roku). Zatem jeśli firmy z sektora detalicznego będą tylko zdolne do przerzucania kosztów na odbiorców finalnych (jest ku temu przesłanka z uwagi na generalnie niski poziom marż w branży oraz tendencje wzrostowe w cenach innych usług), wówczas będzie to dodatkowy czynnik pro inflacyjny. Wreszcie po trzecie, odmrożenie cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych. W pierwszym kwartale czynnik ten odejmował około 0,3 pkt. proc. od rocznej dynamiki inflacji, a zatem odwrócenie tego ruchu byłoby istotne dla wzrostu wskaźnika CPI w przyszłym roku.
Sprawdź Profesjonalny Research InsiderFX
Choć na ten moment stanowisko RPP jest niezmienione, to w mojej ocenie pod koniec roku w Radzie zacznie pojawiać się więcej różnic zdań, co będzie wzmacniało oczekiwania odnośnie do podwyżek stóp procentowych. Na takim zachowaniu polski złoty powinien zyskać, zwłaszcza jeśli amerykański dolar będzie oddawał zwyżki z ostatnich kilku lat. Z punktu widzenia krajowego rynku długu, wyższa inflacja powinna przejściowo podbić rentowności (okolica 3,2% w przypadku papierów 10-letnich wydaje się szczytem możliwości), niemniej ich wzrost nie będzie miał raczej trwałego charakteru z uwagi na wciąż względnie zrównoważoną pozycję polskiej gospodarki (vide ostatnie dane o bilansie płatniczym) oraz wysoki pułap sfinansowania tegorocznych potrzeb pożyczkowych brutto (70% na koniec kwietnia).